czwartek, 19 stycznia 2023

Dlaczego Ardern zrezygnowała?

W mediach gruchnęło o rezygnacji Jacindy Ardern - niezwykle popularnej premier Nowej Zelandii. 

Popularnej, ale szczególnie poza Nową Zelandią. Stojąca na czele już drugiego z rzędu rządu, kierowanego przez laburzystów (Partia Pracy), Jacinda Ardern pomimo niezłych wyników wyborczych w przeszłości zaczęła tracić grunt pod nogami w związku z polityką antycovidową oraz problemami - na rynku mieszkaniowym. Nadto na coraz niższe poparcie w sondażach dla rządzcej partii i premier NZ Jacindy Adern silny wpływ miała rosnąca inflacja (na poziomie około 8%, więc wciąż niewielka w porównaniu do państw europejskich). 

Według części obywateli, zmęczonych resktrykcjami antycovidowymi - system zakazów, szczególnie swobodnego przemieszczania się, w tym podróży - a zaznaczmy, że jedną z głównych usług eksportowych Nowej Zelandii jest szkolnictwo wyższe. Tysiące studentów z Chin, Indii oraz innych państw zasila nowozelandzki budżet i przyczniało się do gospodarczej prosperity. Ten trend wyhamował w czasie pandemii. 

Warto więc patrzeć na tę kwestię szerzej - zużyty wizerunek, wiązany przez Nowozelandczyków z problemami, a nie rozwiązaniami problemów - który niosła ze sobą już Jacinda Ardern, to rzeczywista przyczyna rezygnacji nowozelandzkiej premier ze stanowiska, gdyby pozostała na nim jeszcze kilka tygodni dłużej, mogła zatopić okręt wyborczy Partii Pracy. W tym roku, prawdopodobnie w październiku odbędą się wybory do Izby Reprezentantów 54 kadencji. Prawdopodobnie, wg sondaży wygrana leżała w zasięgu Partii Narodowej, a nie Partii Pracy. Jeśli założmy, że kierownictwo Partii Pracy miało wpływ na "zdjęcie" Ardern z fotela i stoją za tym decyzje podjęte już wcześniej na partyjnym caucus, to zakładać nalezy, że nowy premier jest już znany i ma on bardzo wysokie notowania. Prawdopobnym kandydatem może być Chris Hipkins z Partii Pracy, gdyż cieszy się najlepszą oceną opinii publicznej i był członkiem rządu Ardern. Innym kandydatem jest Andrew Little - który przed Ardern był twarzą kampanii wyborczych Partii Pracy, być może teraz dostanie swój czas, aby poprawić wizerunek Partii Pracy przede wyborami. Oczywiście jest też prawdopodobnym, że na stanowisko premiera zostanie powołany jakiś sympatyczny człowiek z "tylnych ławek". W zasadzie z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w polityce Nowej Zelandii w 2016 r., kiedy wciąż dość popularny premier Nowej Zelandii z Partii Pracy, John Key, również niespodziewanie zrezygnował (zastąpił go mało wyrazisty i technokratyczny Bill English, co w efekcie przyczyniło się do utraty władzy przez Partię Narodową). Jednak i za tamtą rezygnacją stała ... polityka i rodzina. John Key był zamieszany w dość niejednoznaczne zachowania wobec kelnerki, którą ciągnął za włosy w restauracji, a ponadto jego kancelaria wpływała na przekaz medialny - bezpośrednio instruując i komunikując się z dziennikarką, która przyglądała się sprawie zachowania premiera wobec wspomnianej kelnerki. Problem leżał w tym, że jednocześnie dziennikarka ta przekazywała informacje pozyskane od kelnerki ... do kancelarii premiera. Ten skandal po prostu wyciszono - za pomocą rezygnacji. W przypadku Ardern, skandalem były jej decyzje polityczne z ostatnich miesięcy, które wywoływały ostre protesty społeczne. Mit Ardern jako cudownej dziewczyny lewicowej polityki nie runął na oczach świata, bo nowozelandzka premier zdążyła na czas uciec ze sceny. 

czwartek, 26 listopada 2020

Dylematy pragmatyzmu politycznego

Coraz częściej można przeczytać w mediach nowozelandzkich, że kurs polityki Jacindy Ardern wobec Chińskiej Republiki Ludowej jest niejasny. Z jednej bowiem strony, doszło w ciągu ostatniego roku do wielu krytycznych wypowiedzi, między innymi byłego wicepremiera Winstrona Petersa nt. Chin, łamania praw człowieka, odpowiedzialności za pandemię, infiltrowania życia politycznego innych państw przez Chiny itd. Z drugiej strony Nowa Zelandia z Chinami wchodzi w coraz silniejsze relacje ekonomiczne, a głosu chińskiej ambasador słucha się w Wellington (choć ambasada jest w Lowe Hutt) z wielką uwagą. Można podejrzewać, że Nowa Zelandia znalazła się w interesującym położeniu geopolitycznym w którym zarówno USA jak i Chiny będą zabiegały o względy tego "małego mocarza". Jak jednak Nowa Zelandia chce bronić swego międzynarodowego statusu i obrazu państwa demokratycznego i wspierającego inne państwa demokratyczne, kiedy np. pod naciskami chińskiej ambasador władze w Wellington zamilkną nt. położenie Hong Kongu, kwestii Ujgurów lub Tajwanu? Czy przyjęta przez Nową Zelandię dekady temu polityka pragmatyzmu politycznego da temu małemu państwu jakiekolwiek szanse wybrnięcia z sytuacji w której właściwie powstał pat - między tym co korzystne (wzrost obrotu z Chinami), a tym co właściwe (prawa człowieka, obrona demokracji, wsparcie dla obozu państw cywilizacji zachodniej)? Obawiam się, że lewicowe rządy Jacindy Ardern nie będą potrafiły wybrnąć z tej pułapki zastawionej na Nową Zelandę przez los. 

piątek, 30 października 2020

Kiwi combo: gandzia i eutanazja?

Wybory w Nowej Zelandii zwyciężyła z miażdżącą przewagą Partia Pracy, ale to nie jedyne elektryzujące wieści z Wellington. Przy okazji wyborów parlamentarnych odbyło się referendum (17 października) w dwóch sprawach: 1. poparcia dla legalizacji eutanazji; 2. legalizacji posiadania i spożycia marihuany. W kwestii eutanazji Nowozelandczycy opowiedzieli się za umożliwieniem odebrania życia osobom, które znajdują się w stanie agonalnym i żyją w nieludzkim cierpieniu, jeśli od śmierci dzieli je według lekarzy 6 miesięcy lub mniej. Za takim rozwiązaniem zagłosowało 65,87% Nowozelandczyków, a 41% przeciwko - głosowano nad projektem ustawy End of Life Choice Act. Natomiast sprawa gandzi, nie została przez społeczeństwo przyjęta z entuzjazmem, co więcej, progresywni Nowozelandczycy nie zgodzili się na legalizację marihuany i 53,49% z nich zagłosowało przeciwko takiej nowelizacji, a 46,51% za legalizacją narkotyku. 

Jak te wyniki odnieść do sceny politycznej i obecnej sytuacji? Po pierwsze referendum nie było wiążące. Oznacza to, że nawet temat eutanazji nie musi się znaleźć w systemie prawnym Nowej Zelandii jako dozwolone narzędzie skracania życia. Był to pierwszy na świecie przypadek poddania pod referendum zagadnienia eutanazji. Nowozelandzka premier Jacinda Ardern publicznie przyznała swoje poparcie dla eutanazji oraz wobec legalizacji marihuany. Pani premier w przeszłości paliła marihuanę - trzeba przyznać, że w tym względzie wykazała rzadko spotykaną konsekwencję wśród polityków. Innego zdania na temat marihuany jest były premier Nowej Zelandii, również z Partii Pracy, który zagłosował przeciwko jej legalizacji. W mojej ocenie, należy spodziewać się legalizacji eutanazji oraz dalszych prac nad przekonaniem społeczeństwa do przyjęcia pomysłu legalizacji marihuany. 

O "Bliskich antypodach" - recenzja Leszka Sykulskiego

Wszystkim zainteresowanym tematem Nowej Zelandii, Polonii w tym państwie i relacjach polsko-nowozelandzkich oraz szerzej Pacyfiku polecam recenzję mojej książki, którą wykonał dla portalu Historykon.pl dr Leszek Sykulski: https://historykon.pl/bliskie-antypody-relacje-polsko-nowozelandzkie-w-procesach-globalizacji-i-dywersyfikacji-swiata-recenzja/?fbclid=IwAR2dDOSjr8H1GNdtGHzfQS6rdrIxSfd4KmJG11HxxmDwkEe5v8bT5wXUt4g . 

sobota, 19 września 2020

Jak długo lewica będzie rządzić w Nowej Zelandii?

Odpowiadając lapidarnie na postawione w tytule pytanie, można stwierdzić, że lewica będzie rządziła w Wellington bardzo długo. 


Notowania Partii Pracy i jej liderki Jacindy Ardern rosną z każdym kolejnym tygodniem i partia idzie do wyborów jak taran w trwającej kampanii wyborczej. Natomiast po prawej stronie sceny politycznej mnożą się podziały i skandale. Prognozuje to tylko jeden scenariusz: dalsze trwanie Partii Pracy przy władzy. Jedyna poważna zmiana do jakiej może dojść to wykluczenie z władzy koalicjantów: zarówno Naprzód Nowa Zelandia jak i Partia Zielonych będą prawdopodobnie nie tylko poza rządem, ale i poza Izbą, bo notowania laburzystów sięgają wysoko ponad 50%. Główni oponenci - czyli Partia Narodowa mogą zaś liczyć na niewielkie poparcie rzędu 20-25%. Ubocznym efektem takiego stanu rzeczy, będzie prawdopodobnie podniesienie kolejnej debaty na temat obowiązującego systemu wyborczego, Nowozelandczycy bowiem, choć pragmatyczni do cna, to w kontekście władzy i jej pełnienia mają skłonność do dążenia do utrzymania silnej opozycji w parlamencie, nawet jeśli wiąże się to z fundamentalnymi zmianami ustrojowymi. 


Jednym z ważnych tematów kampanii wyborczej jest ponownie zagadnienie polityki imigracyjnej, o której bardzo szeroko wypowiadają się liderzy partii małych i średnich, często uważani za margines życia politycznego, ale często obecni w polityce od dekad. Bez względu na korzeń ideologiczny, widać w tych partiach ostry dyskurs antyimigracyjny - te partie otwarcie mówią: stop imigracji do czasu aż sami uporamy się ze swoimi problemami. Zapominają często, że imigranci nie mogą czekać na pracę, chleb i bezpieczeństwo. Dlatego jest to dyskurs antyimigracyjny. Partie główne nurtu zdają się mi unikać dyskusji i imigracji, być może dlatego, że laburzystów kompromituje pod tym kątem kampania z 2017 r., kiedy ograniczenie imigracji było jednym z głównych postulatów Jacindy Ardern. W ustach liderów głównych partii naczelnym zagadnieniem trwającej kampanii jest to, jak przeciwdziałać, jakimi środkami, z kryzysem który wywołał koronawirus na świecie i w Nowej Zelandii, choć kraj kiwi jest jednym z najmniej na ziemi dotkniętych obszarów, działaniem pandemii. 

czwartek, 30 lipca 2020

Bliskie antypody

Z przyjemnością informuję zainteresowanych polityką w kraju kiwi, że wyszła moja nowa książka, pt. Bliskie antypody: relacje polsko-nowozelandzkie w procesach globalizacji i dywersyfikacji świata . 

Książka została wydana nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, patronat nad książką objęło Towarzystwo Naukowe Australii, Nowej Zelandii i Oceanii. Patronat medialny objęły: Historykon.pl oraz wSensie.pl . 

O polityce w Nowej Zelandii piszę bardzo dużo w tej monografii, po to właśnie, aby Czytelnik mógł zrozumieć co kieruje elitami politycznymi tego kraju również w kontekście relacji z Polską. 

Pisząc książkę wykorzystałem kilkadziesiąt tysięcy dokumentów archiwalnych oraz analiz, innych publikacji, wywiadów, itd. Jest to, w mojej opinii, w miarę całościowe ujęcie problemu relacji polsko-nowozelandzkich od ich zarania do 2020 r. w kontekście istotnych procesów takich jak globalizacja i dywersyfikacja świata. W swojej książce wskazałem też jakie są wspólne, a jakie są rożbieżne interesy Polski i Nowej Zelandii na arenie międzynarodowej. Choć, przede wszystkim, w książce jest więcej o tym co nasze państwa i obywateli łączy. 



czwartek, 16 lipca 2020

W kraju kiwi: kobiety u władzy

W Nowej Zelandii doszło do sytuacji w której główne stanowiska w polityce krajowej pełnią kobiety. 

Gubernatorem Generalnym jest Patsy Reddy, prawniczka rekomendowana na ten urząd jeszcze przez premiera Johna Key z Partii Narodowej, ale nie będąc nigdy działaczem partyjnym. Znaną szerzej na świecie jest nowozelandzka premier i politolog Jacinda Ardern z Partii Pracy, a obecne po zawirowaniach politycznych w Partii Narodowej, która jest w opozycji, liderką partii została Judith Collins, prawniczka. Dodajmy jeszcze do tego Helen Winkelmann, która jest Naczelnym Sędzią Nowej Zelandii i właściwie to wszystkie naczelne stanowiska, które wpadły w kobiece ręce. Czy Nowa Zelandia jest kobietą? 

Myślę, że wiele osób pokładało nadzieje w Judith Collins na odbicie Nowej Zelandii z rąk lewicy. Odebranie sterów rządu w zbliżających się wrześniowych wyborach przez Judith jest możliwe, aczkolwiek mniej prawdopodobne niż kontynuacja rządów Partii Pracy. Niezwykle popularna w kraju i na świecie Jacinda Ardern jest po prostu "nowym dzieckiem" polityki i choć aktywistką laburzystowską pozostaje od chyba 17 roku życia, to nadal jej wizerunek nie wyczerpał swoich pokładów świeżości dla opinii publicznej. Niemniej, nie można wykluczyć niespodzianek. Podobnie zresztą było w 2017 r., kiedy Partia Narodowa choć wygrała wybory, to przegrała władzę, bo nie potrafiła stworzyć koalicji z mniejszymi ugrupowaniami. Być może Partia Narodowa, choć przegra z Partią Pracy wybory, to wygra władzę? Tym bardziej, że na linii obecnych koalicjantów Najpierw Nowa Zelandia Winstrona Petersa i Partią Pracy Jasindy Ardern strasznie trzeszczy. Można zakładać, że Judith Collins posiada większe zdolności negocjacyjne i ma o wiele lepszy odbiór społeczny, aniżeli jej poprzednicy będący liderami Partii Narodowej. Spośród osób z którymi rozmawiałem w Nowej Zelandii, entuzjazm stojący za pomysłem przejęcia sterów partii przez Judith Collins był naprawdę ogromny już w 2018 r., kiedy jasno się stawało, że Simon Bridges raczej nie dotrzyma kroku Jacindzie Ardern w najbliższym wyścigu wyborczym. 

Szykuje się bardzo emocjonujące starcie, bowiem Jacinda Ardern będzie musiała stanąć przeciwko cenionej i szanowanej Judith Collins, która na pewno jest mniej wygodnym przeciwnikiem aniżeli jakikolwiek mężczyzna z Partii Narodowej. 

Dlaczego Ardern zrezygnowała?

W mediach gruchnęło o rezygnacji Jacindy Ardern - niezwykle popularnej premier Nowej Zelandii.   Popularnej, ale szczególnie poza Nową Zelan...